Tymczasem w XIV wieku wpływy Żup Krakowskich (Wieliczki i Bochni) stanowiły jedną trzecią dochodów skarbu państwa. O złotych czasach soli świadczy, funkcjonujące do dziś określenie „słona cena”, czyli bardzo wysoka. Jest też inne określenie: „sól ziemi”. Tak się mówi o ludziach najcenniejszych, najwartościowszych, o wybrańcach.
Bicie rekordów
O ile sól jest dzisiaj tania, to kopalnia soli w Wieliczce nadal jest złotym jabłkiem w majątku naszego kraju. W1978 roku wpisana została na pierwszą Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.
W Wieliczce soli nie wydobywa się od dwudziestu lat po tym, jak cztery lata wcześniej wdarła się w podziemia woda. Więc to nie sól stanowi o jej wartości, a sama kopalnia. Jest ona bezcennym zabytkiem kultury materialnej, zespołem wyrobisk, obrazujących ewolucję metod eksploatacji soli w poszczególnych okresach historycznych. Toteż od lat przyjeżdżają tu wycieczki z kraju i całego świata. Wieliczka tak jak Kraków, Warszawa, Gdańsk, Częstochowa stanowi żelazny punkt programu zwiedzania Polski, jest najliczniej odwiedzanym obiektem górniczym na świecie.
Pan Tadeusz Wróbel, który przepracował w Wieliczce wiele lat jako kierownik warzelni, a teraz w szykownym mundurze prowadzi nas po jej zabytkach, szacuje, że każdy Polak za swego życia trzy razy odwiedza Wieliczkę. Po raz pierwszy jako uczestnik wycieczki szkolnej, potem jako dorosły, by pokazać ją swoim dzieciom, po raz trzeci na emeryturze, zwykle z grupą seniorów. Może być też czwarty raz, gdy gości rodzinę, czy znajomych z zagranicy i chce pochwalić się tym, co w Polsce najcenniejsze.
Jak wielki jest apetyt na zwiedzanie Wieliczki może świadczyć liczba przewodników, obsługujących gości. Dwustu ma pod opieką polskie wycieczki, dwustu pięćdziesięciu zagraniczne. O ile w ubiegłym roku odnotowano blisko milin trzysta turystów, w tym ma paść rekord: półtora miliona. Pogratulować.
Ważni, święci i Baśka
Oferta jest bogata. Do wyboru trasy: najstarsza turystyczna, która powstała na przełomie XVIII i XIX wieku, górnicza i utworzony przed sześciu laty szlak pielgrzymkowy „Szczęść Boże”. Ta pierwsza jest najpopularniejsza. Tworzą ją 22 komory, chodniki, podziemne kaplice i jeziorka w rejonie szybu Daniłowicza, znajdujące się na głębokości od 64 do 135 metrów. Jest tu komora Mikołaja Kopernika z jego pomnikiem wyrzeźbionym w bryle soli. Króla Kazimierza Wielkiego uhonorowano popiersiem w 1968 roku, w 600-letnią rocznicę ustanowienia przez niego statutu dla Żup Krakowskich. Normował on m. in. zwyczajowe prawo górnicze, a opieka, jaką otoczono na jego mocy górników, do dziś budzi uznanie i wdzięczność dla króla. Ma swoją komorę Goethe (komora Weimar), Stanisław Staszic i Józef Piłsudski. Wszyscy oni zwiedzali Wieliczkę. Starsi turyści pamiętają czasy, gdy komora Marszałka nosiła imię Świerczewskiego, kaplica św. Jana nazywała się Braterstwa Broni; komora Ruchu Młodzieżowego też odeszła w niepamięć.
Praca w kopalni była ciężka i niebezpieczna, toteż górnicy bardzo wierzyli w boską opiekę. Stąd tyle podziemnych kaplic, stąd wykluczanie ze swego grona spóźnialskich na codzienną, poranną mszę, bo mogą przynieść pecha wszystkim. Na szlaku trasy turystycznej kaplica świętego Antoniego jest najstarszą z zachowanych podziemnych świątyń. Powstało ich w ciągu wieków 40, zachowało się do naszych czasów 26. Kaplica świętej Kingi zachwyca żyrandolami, ozdobionymi kryształami soli, kaplica świętego Jana jest najpiękniejszą w kopalni kaplicą o drewnianym wyposażeniu.
Turyści podziwiają podziemne jeziorka, wypełnione solanką, drewniane konstrukcje, zabezpieczające ściany komór a przypominające gotyckie katedry, ale ciekawość budzą nieodmiennie konie, których w kopalni już nie ma. Ostatni zakończył pracę w 2002 roku. Była to Baśka, która pod ziemią przepracowała 13 lat. Pracowałaby może dłużej, ale interweniowała brytyjska królowa Elżbieta, która ulitowała się nad zwierzęciem. Przewodnik zapewnia, że Baśce źle nie było, miała stajnię na III poziomie, opiekuna za którym bardzo tęskniła po opuszczeniu kopalni. Pracowała ponoć tylko dwie godziny na dobę, przez górników była rozpieszczana, a w wyłudzaniu smakołyków stała się prawdziwą mistrzynią.
Najwyższa półka
Komora Warszawa jest miejscem, w którym urządza się bale, koncerty, imprezy sportowe, targi. I wytworne śluby. Między innymi syn Gudzowatego wyprawił tam swoje wesele. Eleganckie stoiska z pamiątkami oferują mineralne, hypoalergiczne, bezzapachowe produkty najwyższej jakości do pielęgnacji twarzy i ciała.
Kuchnia też na poziomie. Dobrym sprawdzianem klasy serwowanych posiłków może być oferta dla wegetarian. W Wieliczce podali im nie żadne kluchy, czy odgrzewane pierogi, a znakomite danie z papryki. Zupa z dyni też zbierała pochwały, podobnie jak ciastka na deser.
W wielickich podziemiach jest nie tylko ciekawie, ale elegancko, komfortowo, kompetentnie. Przygotowano specjalny program dla dzieci – opowieść o kopalni w formie bajkowej, działa winda dla niepełnosprawnych, podziemne sanatorium ma statut uzdrowiska.
Po pokonaniu trasy turystycznej można sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie w kaplicy św, Kingi, po trasie górniczej wręczany jest certyfikat, potwierdzający zdobycie pierwszych szlifów w zawodzie górnika. Mój podpisał przodowy Wiesław Wiewiórka, syn zasłużonego dla kopalni głównego geologa Janusza Wiewiórki, ojciec Olgi, która też związała się zawodowo z Wieliczką.
Najnowszy nabytek kopalni usytuowano na powierzchni. To oddana w 2014 roku tężnia solankowa, reklamowana jako największy tego typu obiekt na południu Polski.
Noc pod ziemią
O ile na drogach przed Wieliczką i ulicach w samym mieście nie brak drogowskazów, kierujących turystów do kopalni, do jej siostry w Bochni trudno trafić. Ani przed miastem, ani w środku, nie uświadczysz informacji, jak należy jechać. Powód? Nieporozumienie na linii miasto – kopalnia. Radni uznali, że postawią drogowskazy, jak kopalnia zapłaci. Kopalnia widać uważa, że jej też się coś należy za reklamę, jaką robi Bochni za darmo. A cierpią turyści.
Kopalnia soli kamiennej w Bochni, najstarsza na ziemiach polskich, za swój początek podaje datę 1248 rok. Tak jak wielicka, jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Mniej znana, co nie znaczy, że mniej ciekawa. 26 lat temu zakończyła się tutaj eksploatacja soli. 21 lat temu minerał zastąpili turyści. Odwiedziło ją w ostatnim roku 170 tysięcy gości. 70 osób pracuje jako przewodnicy. Jest głębsza od wielickiej, obecnie jest to 350 metrów w dół.
Trasę turystyczną rozpoczyna zjazd windą górniczą 212 metrów niżej i przejście na stację Campi, skąd kolejka górnicza dowozi do oddalonej o kilometr stacji Sutoris. Wracając pieszo spotykamy Bolesława Wstydliwego, Kazimierza Wielkiego, kupców genueńskich, Augusta III Sasa. Wszyscy jak żywi, dowcipnie opowiadają o swoich zasługach dla Bochni. Multimedia wprowadzono pięć lat temu dzięki dotacji z Unii Europejskiej.
Wędrujemy słonymi korytarzami, tunelami obłożonymi drewnianymi belami, na które wycięto nie jeden las tylko, a chyba całą puszczę, podziwiamy rzeźby w soli, mijamy kaplice, pokonujemy drewniane schody.
Po drodze stajnia, ale już bez koni. Ostatnie zwierzę wyjechało z kopalni 53 lata temu. Nasz przewodnik, a był nim pan Lucjan Łysik, jako górnik przepracował ponad 30 lat i ręczy, że koniom się krzywda nie działa, w każdym razie miały lepiej niż u chłopa.
Mijamy kaplice, których w bocheńskich podziemiach było ponad 40, w tym sześć dużych. Mijani górnicy pozdrawiają się tradycyjnie słowami „Szczęść Boże”.
Trasa turystyczna to jeszcze oglądanie maszyny parowej i ekspozycji minerałów, zjazd 140 metrów zjeżdżalnią, pobyt w komorze Ważyn a nawet przeprawa łódką, jeśli sobie ktoś dodatkowo zażyczy. W ofercie trasa przyrodnicza, gdzie można zobaczyć niezwykłe zjawisko – fluorescencyjne kryształy soli. Kolejna atrakcja to trasa historyczna – wyprawa w Stare Góry – po ciemku. Ale prawdziwa przygoda to pobyty nocne, Noclegu w komorach Kołdras (47 miejsc noclegowych, 212 metrów pod ziemią) i Ważyn (240 miejsc noclegowych, 250 metrów pod ziemią) na łóżkach a raczej pryczach, w śpiworach albo na wypożyczonej pościeli, długo się nie zapomni.
Grażyna Nowicka
artykuł ukazał się 11 października 2016 roku w Tygodniku Ciechanowskim