„Dla normalnego śmiertelnika jest trudne do zrozumienia, że mały, ledwie kilkumilimetrowy owad, potrafi unicestwić drzewa starsze od najstarszego człowieka, żyjącego na Ziemi, i to na tak niespotykaną skalę. Nie bierze przecież za to żadnej odpowiedzialności. On żyje najwyżej trzy miesiące. Zatem on nie musi, ale ktoś powinien!”.

Tak napisał na stronie „bialystok.lasy.gov.pl” jeden z nadleśniczych z Puszczy Białowieskiej. Człowiek, który w puszczy mieszka i pracuje prawie 40 lat.

On i jego wszyscy koledzy po fachu uważają, że nie można czekać bezczynnie. Teraz jest czas, gdy naturze należy pomóc się obronić.

Nie mylić z kołatkiem

Do niedawna niewiele osób w naszym kraju wiedziało dokładnie, kto zacz ów kornik drukarz. Często mówiło się o nim jako o pogromcy starych mebli.

Zupełnie niesłusznie. Kornik ma wiele na sumieniu, ale z dewastacjami zabytków w salonach i muzeach nie ma nic wspólnego. W komody, ramy obrazów, stoły i fotele wgryza się najczęściej kołatek domowy (charakterystyczny odgłos - tykanie), który gustuje w obrobionym i przetworzonym drewnie, przy czym wyznaje zasadę, że im starsze, tym lepsze.

Kornik drukarz (Ips typographus) to gatunek chrząszcza, który żyje na wolności, a szczególnie upodobał sobie lasy świerkowe. Larwy kornika żerują w łyku drzewa, tuż pod korą. Tam zarówno stare osobniki, jak również larwy i młode chrząszcze prowadzą żer, wydrążając komory i chodniki w całym pniu – od korony po odziomek. Efekt ich pracy wygląda czasami jak zwoje papieru z wytłoczonymi znakami drukarskimi (hieroglifami). Stąd jego nazwa.

W istocie jest to groźny wróg świerka i innych drzew iglastych, gdyż zabija drzewo, odcinając je od funkcji życiowych. Jedna samica kornika może złożyć do 80 jaj, przy czym przy sprzyjających warunkach rozmnaża się nawet do pięciu generacji w roku, łącznie z tzw. generacjami siostrzanymi.

Od pewnego czasu kornik jest bohaterem doniesień prasowych, audycji telewizyjnych, polemik ekologów, naukowców i leśników, a także awantur politycznych.

A stało się tak dlatego, że kornik drukarz targnął się na nasze narodowe dobro – Puszczę Białowieską.

Nie pozostało mi nic innego, jak wybrać się do puszczy, aby przyjrzeć się z bliska temu osobnikowi.

Rezerwat poległych drzew

Na przybyszu z terenów słabo zalesionych, który pierwszy raz zanurza się w puszczę, wielkie wrażenie robi już sama droga z Hajnówki do Białowieży przez rezerwat im. prof. Władysława Szafera i nie to, co obok niej stoi, ale to, co leży. Szczególnie teraz, wczesną wiosną, gdy las widać na przestrzał. Są to głównie suche świerki zabite przez kornika w ubiegłych latach. Setki, tysiące drzew... Część już porośniętych mchem, ale także wiele całkiem świeżych.

Ponieważ stały w odległości do 50 m przy szosie, a także sąsiadowały z licznymi drogami bocznymi, szlakami turystycznymi i ścieżkami rowerowymi i przy podmuchach wiatru mogły w każdej chwili runąć na zmotoryzowanych lub pieszych użytkowników - poszły pod piły. O to zabiegali leśnicy i służby drogowe. Przeciwko byli przyrodnicy i ekolodzy. Jeden zero dla tych pierwszych.

Drzewa nie mogą być stąd wywiezione, bo to przecież rezerwat. Leżą więc i szokują przybyszów.

- Grube konary, ogromne pniaki, trociny, gałęzie... Zanim zostaną wchłonięte przez las, przetworzone przez owady, grzyby i rośliny, upłynie kilkanaście lat. Takie widoki będą nas witać w puszczy przez długi czas. Bezpieczeństwo odwiedzających puszczę jest najważniejsze – twierdzi nadleśniczy z Białowieży Dariusz Skirko. - Za to odpowiadamy my jako zarządcy terenu, czyli Lasy Państwowe. Chodzi nie tylko o wypadki, które mogą się zdarzyć, ale również o zagrożenie pożarowe.

Im dalej w puszczę

Jedziemy... Im dalej w las, tym więcej kornika.

Kornik był w lasach od zawsze. W puszczy również. W stabilnych drzewostanach o dużej odporności ten owad upatruje sobie tylko osłabione i chore świerki. Zaatakowane drzewa obumierają w ciągu 1-2 miesięcy, a po kilku latach przewracają się, wzbogacając zasoby martwego drewna. Powstaje tzw. gniazdo kornikowe, rozkładające się drewno jest źródłem pojawienia się nowych gatunków owadów i roślin. Z punktu widzenia lasu (a także ekologów i leśników) jest to zjawisko jak najbardziej pożądane. Jeśli jednak kornik pojawi się w krótkim czasie na większym obszarze, to stosunek do niego zmienia się diametralnie. A podobno takiej inwazji, jaką obserwuje się obecnie, nie notowano od 100 lat. Poprzednia, która nadwyrężyła kondycję puszczy, miała miejsce w 2003 roku. Była jednak kilkakrotnie mniejsza. Wtedy jednak wycięto i wywieziono prawie cały zarażony drzewostan.

Andrzej Antczak, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Hajnówka, mówi o tzw. „żelaznym zapasie” kornika. Taka populacja szkodnika nie zagraża drzewostanowi, a jest wręcz potrzebna puszczy. Ale na skutek osłabienia drzewostanu w ostatnich latach, spowodowanego obniżeniem się wód gruntowych, nastąpiło gradacyjne rozmnażanie się tego owada.

- Świerka „zasiedla” zwykle około 100 osobników dorosłych. Po wylęgu larw korniki potrafią go zniszczyć w ciągu 1-2 miesięcy. A po okresie rozrodczym wylatuje z niego już kilkaset tysięcy owadów – tłumaczy nadleśniczy.

Puszcza Białowieska (polska część) to obszar leśny o powierzchni ok. 65 tys. ha, administrowany przez trzy nadleśnictwa: Białowieżę, Hajnówkę i Browsk. Z tego ponad 10 tys. ha wchodzi w skład Białowieskiego Parku Narodowego. Wyjaśnijmy od razu - bo wielu ludziom myli się park z całą puszczą - że w tym sporze o kornika nie chodzi o BPN. Jest to obszar całkowicie wyłączony spod działalności gospodarczej, również spod jurysdykcji Lasów Państwowych. Tu kornik, tak jak wszystko co tam żyje, jest pod ścisłą ochroną. Nikt z nim nie walczy.

Rzecz idzie o kompleksy leśne w tych trzech nadleśnictwach. Są to tereny objęte różnymi formami ochrony, m.in. Natura 2000. Jest tu strefa ochronna dla BPN, są rezerwaty przyrody, użytki ekologiczne, strefy ochrony roślin i grzybów, ponad 1.100 pomników przyrody itd. Ale jest również „strefa wielofunkcyjna gospodarki leśnej z uwzględnieniem rygorów ochronnych”.

W czym tkwi sęk?

Wszystko zaczęło się w 2012 roku. Wtedy to dla trzech nadleśnictw w Puszczy Białowieskiej zaczęły obowiązywać nowe plany urządzenia lasu (PUL). Ministerstwo Środowiska spod gospodarczego użytkowania wyłączyło, zajmujące powierzchnię prawie 14 tys. ha drzewostany, w których 10 proc. drzew przekroczyło wiek 100 lat. Zakazało również usuwania zarażonych drzew z tych terenów.

A wcześniej, pod koniec 2011 roku, przez puszczę przeszedł huragan, który obalił ok. 5 tys. m sześciennych świerka. Zaczął się rok 2012, niesprzyjający dla lasu z powodu wielkiej suszy, która osłabiła systemy korzeniowe, a przez to odporność drzew. Dla kornika to idealne warunki. Najpierw zaatakował te połamane, leżące świerki, potem przeleciał na jeszcze stojące... Zaczęła się gradacja, świerki umierały, stojąc...

Jak skrupulatnie wyliczono we wszystkich puszczańskich nadleśnictwach w 2012 roku kornikiem zarażonych było 17.871 sztuk świerka, w 2013 - ponad 62 tys. sztuk, a w 2014 - ok. 127 tys. Ze względu na ograniczenia PUL (zakaz cięcia w ponad 100-letnich drzewostanach oraz w rezerwatach) w 2013 r. pozostawiono do naturalnego rozkładu prawie 44 tys. sztuk świerków, a w 2014 – 99 tys. sztuk.

Przez cały ten czas nadleśniczowie alarmują swoich przełożonych w Białymstoku, dyrektor generalny wysyła stamtąd listy do Ministerstwa Środowiska i prosi o uchylenie zakazu wycinki świerków na obszarach chronionych, głównie w „100-letnim lesie”. Ministerstwo waha się, milczy i odmawia. Aż do zmiany władzy. Nowy - stary minister Jan Szyszko przychyla się do argumentów leśników i zezwala na wyręby drzew, zakażonych kornikiem na obszarach chronionych.

Sęk w tym, że właśnie tam kornik operuje najbardziej aktywnie.

Obrona będzie trwała 600 lat!

Jerzy Ługowoj, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Browsk, mówi wprost:

- Na skutek gradacji w naszym nadleśnictwie zaatakowanych jest 37 proc. świerków. Oczywiście rację mają ekolodzy, twierdząc, że puszcza się obroni, ale to już nie będzie taka sama puszcza. Powstaną ogromne halizny, w to miejsce wejdą zarośla – grab i leszczyna. Las stanie się monokulturowy. W normalnym użytkowaniu, przy ingerencji człowieka, las odnawia się mniej więcej co 100 lat, w przypadku gradacji potrwa to nawet 600 lat. Pamiętajmy jeszcze o jednym – dzisiejsza puszcza na sporym obszarze nie jest pierwotnym lasem, ona już była dotknięta ręką człowieka. Prowadzono tu lepiej lub gorzej zorganizowaną gospodarkę, nie tylko wycinkę i nasadzenia, ale również wypalanie węgla drzewnego, bartnictwo, myślistwo, uprawę roli itd.

Nadleśniczy zwraca również uwagę na możliwy paradoks, gdy w ekosystemie następuje zachwianie równowagi pomiędzy kornikiem a świerkiem - jego żywicielem:

- Zniknięcie z puszczy świerka doprowadzi nie tylko do zagłady kornika, a więc przyczyny, która do niej prowadzi, ale także innych gatunków - od grzybów i roślin poprzez zwierzęta związane ze świerkiem jako swym jedynym żywicielem. Może jesteśmy w takim momencie, że coś, czego o przyrodzie nie wiemy, właśnie się dzieje.

O co walczą ekolodzy

Oczywiście o pozostawienie kornika w spokoju. Hasła: „puszcza sobie poradzi, zawsze tak było, ręce precz od puszczy” - to podstawowe zawołania przeciwników walki z kornikiem w Puszczy Białowieskiej. Bo są oczywiście także bardziej dosadne i obraźliwe. Pod adresem leśników, ministra, wszystkich inaczej myślących. Liczne stowarzyszenia ekologów, zorganizowane grupy, a także pojedynczy miłośnicy natury protestują, piszą petycje, maszerują, zawzięcie dyskutują na różnych forach. Aktywiści Greenpeace na budynku Ministerstwa Środowiska rozwiesili transparent z apelem o uznanie całej Puszczy Białowieskiej parkiem narodowym. Inne grupy zajeżdżają do puszczy, aby na własne oczy zobaczyć „gradację leśników”. W Nadleśnictwie Browsk spotkaliśmy czwórkę młodych ludzi, którzy przyjechali aż z Katowic, żeby dokumentować wycinanie świerków. Zatrzymali się na skrzyżowaniu leśnych duktów, oburzeni sfotografowali sągi drewna. Na dowód, że puszcza jest wycinana. Nie przyjmują do wiadomości żadnych argumentów leśników. Zresztą bezpośrednio z nimi nie polemizują. Każda strona okopała się mocno na swoich pozycjach.

W telewizji doszło niedawno do ostrego starcia przedstawiciela ekologów, znanego przyrodnika - dziennikarza Adama Wajraka z senatorem leśnikiem Bogdanem Pękiem. Każdy przedstawił swój pogląd na sprawę i nie zmienił go nawet na jotę.

Kornik w tym czasie też nie próżnował.

Ryszard Marut

 

  • 0101
  • 0202