Wśród mieszkańców Markowej, którzy zaangażowali się w niesienie pomocy Żydom, było małżeństwo rolników: Józef i Wiktoria Ulmowie. Józef był osobą aktywną społecznie, członkiem Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”. W okolicy znana była jego pasja do ogrodnictwa, pszczelarstwa, introligatorstwa i fotografii. Mimo iż obarczony był liczną rodziną oraz uzyskiwał skromne dochody, wraz z żoną przyjął pod swój dach dwie żydowskie rodziny, liczące łącznie osiem osób. Nastąpiło to prawdopodobnie pod koniec 1942 roku. Ukrywanymi przez Ulmów uciekinierami byli Saul Goldman, handlarz bydłem z Łańcuta, wraz ze swoimi czterema nieznanymi z imienia synami (w okolicy rodzinę tę zwano powszechnie „Szallami”), Gołda (Genia) Grünfeld oraz Lea Didner wraz z małą córeczką o nieznanym imieniu. Były to zamężne córki Chaima i Estery Goldmanów z Markowej. Ulma pomógł także żydowskiej rodzinie Tencerów (Trinczerów) wybudować ziemiankę w pobliskim jarze. Niestety, leśna kryjówka została jednak odkryta w czasie obławy 13 grudnia 1942 roku i wszyscy zostali rozstrzelani następnego dnia.

W gospodarstwie Ulmów
ukrywały się dwie żydowskie rodziny do wiosny 1944 roku. Nie podejmowano przy tym szczególnych środków ostrożności. Żydzi mieszkali na poddaszu domu i czasem pomagali gospodarzom w codziennych pracach, m.in. przy garbowaniu skór. Do kryjówki na strychu udawali się nocą lub w chwilach zagrożenia. W ukrywaniu Żydów wspierał Ulmów najbliższy przyjaciel Józefa, Antoni Szpytma.
Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Niemcy wpadli na trop uciekinierów na skutek donosu złożonego przez Włodzimierza Lesia. Był on posterunkowym granatowej policji w Łańcucie. Jako że był wyznania greckokatolickiego i pochodził z uznawanej za rusińską wsi Biała pod Rzeszowem, w wielu źródłach określa się go mianem Ukraińca.
Przed wojną Leś utrzymywał kontakty z rodziną Goldmanów/Szallów. W początkowym okresie okupacji zgodził się udzielić im schronienia w zamian za przekazanie części ich majątku. Gdy Niemcy zaostrzyli represje za ukrywanie Żydów, odmówił dalszej pomocy oraz zagarnął majątek, który pozostawili pod jego opieką. Szallowie ukryli się wtedy u Ulmów, jednak nadal domagali się od policjanta zwrotu swojej własności. Prawdopodobnie pragnąc pozbyć się prawowitych właścicieli zagarniętego majątku, Leś wydał Szallów oraz ukrywającą ich polską rodzinę w ręce niemieckiej żandarmerii.

23 marca 1944 roku
z posterunku żandarmerii w Łańcucie wyszło polecenie, aby czterech woźniców z końmi i furami stawiło się w magistrackiej stajni i tam czekało na dalsze instrukcje. W myśl niemieckich rozkazów każdy furman miał przyjechać z innej wsi, przy czym żaden nie mógł pochodzić z Markowej. 24 marca około godziny 1:00 w nocy furmanom rozkazano podjechać pod posterunek i zawieźć do Markowej grupę niemieckich żandarmów i granatowych policjantów. Ekspedycją dowodził osobiście komendant łańcuckiej żandarmerii por. Eilert Dieken. Towarzyszyło mu czterech innych Niemców: Josef Kokott (volksdeutsch z Czechosłowacji), Michael Dziewulski, Gustaw Unbehend, Erich Wilde (volksdeutsch z Lubelszczyzny). W akcji wzięło także udział 4–6 funkcjonariuszy polskiej granatowej policji. Udało się ustalić nazwiska dwóch policjantów. Byli to Eustachy Kolman i Włodzimierz Leś.
Tuż przed świtem furmanki dotarły do Markowej. Niemcy polecili woźnicom pozostać na uboczu, po czym wraz z granatowymi policjantami udali się do gospodarstwa Ulmów. Pozostawiwszy policjantów jako obstawę, niemieccy żandarmi wdarli się do domu i rozpoczęli masakrę. Jeszcze podczas snu zastrzelono dwóch braci Szallów i Gołdę Grünfeld. Niemcy polecili następnie sprowadzić polskich furmanów, aby dla postrachu stali się świadkami egzekucji. Na ich oczach zastrzelono pozostałych braci Szallów oraz Leę Didner z dzieckiem. Jako ostatni z Żydów zginął 70-letni ojciec Szallów. Następnie przed dom wyprowadzono Józefa Ulmę oraz jego żonę Wiktorię, będącą wtedy w zaawansowanej ciąży. Oboje małżonków zastrzelono na oczach dzieci. Prawdopodobnie w czasie egzekucji Wiktoria zaczęła rodzić, gdyż świadek ekshumacji zeznał później, że po wykopaniu zwłok dostrzegł główkę i piersi noworodka wystające z jej narządów rodnych.

Po zamordowaniu Ulmów
Niemcy zaczęli się zastanawiać, co uczynić z sześciorgiem ich dzieci. Po krótkiej naradzie Dieken polecił, aby również one zostały rozstrzelane. Na oczach polskich woźniców zamordowano 8-letnią Stanisławę, 6-letnią Barbarę, 5-letniego Władysława, 4-letniego Franciszka, 3-letniego Antoniego i półtoraroczną Marię. W trakcie egzekucji okrucieństwem wyróżnił się Josef Kokott. Własnoręcznie zastrzelił troje, bądź czworo dzieci, krzycząc przy tym do furmanów: „patrzcie jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów”.
Po zakończeniu masakry Niemcy przystąpili do grabieży gospodarstwa Ulmów oraz przedmiotów należących do zamordowanych Żydów. Kokott zagarnął wtedy pudełko z kosztownościami znalezione przy zwłokach Gołdy Grünfeld. Rabunek przybrał takie rozmiary, że Dieken był zmuszony sprowadzić z Markowej dwie dodatkowe furmanki, aby pomieścić wszystkie zrabowane przedmioty i towary. Jednocześnie wezwał sołtysa Teofila Kielara, któremu polecił sprowadzić kilku mężczyzn i pogrzebać zwłoki zamordowanych. Gdy wstrząśnięty sołtys zapytał Diekena dlaczego zamordowano również małe dzieci Ulmów, otrzymał odpowiedź: „żeby gromada nie miała z nimi kłopotu”. Na prośbę sprowadzonych Polaków żandarmi zgodzili się pogrzebać Ulmów i Żydów w oddzielnych mogiłach.
Kilka dni po masakrze pięciu mężczyzn z Markowej rozkopało mogiłę Ulmów i mimo surowego zakazu Niemców umieściło zwłoki w czterech osobnych trumnach, które następnie pogrzebano obok domu. W styczniu 1945 roku, już po zakończeniu niemieckiej okupacji, szczątki Ulmów ekshumowano i pochowano na cmentarzu parafialnym w Markowej. Z kolei zwłoki zamordowanych Żydów zostały ekshumowane w lutym 1947 roku i przeniesione na Cmentarz Ofiar Hitleryzmu w Jagielle–Niechciałkach.
10 września 1944 roku, kilka tygodni po wkroczeniu Armii Czerwonej do Łańcuta, posterunkowy Włodzimierz Leś został zastrzelony przez polskie podziemie. Niewykluczone, że stracono go z wyroku Cywilnego Sądu Specjalnego w Przemyślu, aczkolwiek nie zachowała się ani sentencja wyroku, ani jego uzasadnienie.

13 września 1995 roku
małżeństwo Ulmów zostało pośmiertnie odznaczone medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Postanowieniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego z 25 stycznia 2010 roku nadano im pośmiertnie Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.
17 września 2003 roku biskup pelpliński Jan Bernard Szlaga otworzył proces beatyfikacyjny 122 polskich ofiar niemieckiego nazizmu, wśród których znaleźli się Józef i Wiktoria Ulmowie, ich sześcioro dzieci oraz siódme nienarodzone. 20 lutego 2017 roku Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych zezwoliła na wyłączenie procesu beatyfikacyjnego rodziny Ulmów ze sprawy drugiej grupy polskich męczenników i przejęcie jego prowadzenia przez archidiecezję przemyską. 17 grudnia 2022 roku papież Franciszek podpisał dekret, uznający męczeństwo rodziny Ulmów, co otworzyło drogę do ich beatyfikacji.

W 2007 roku
narodziła się inicjatywa stworzenia w Markowej muzeum upamiętniającego Polaków niosących pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Budynek został zaprojektowany przez Nizio Design International – cenionego twórcę w dziedzinie nowoczesnych muzealnych rozwiązań architektonicznych. Jest to minimalistyczna i surowa bryła, swoim kształtem nawiązująca do prymitywnego wiejskiego domu. Przestrzeń wystawowa zajmuje 117,3 m². W jej centrum znajduje się szklany kubik o wymiarach 5 na 8 metrów, który jest makietą domu Ulmów w skali 1:1. Dom ten, stojący w miejscu oddalonym od Muzeum, nie zachował się do naszych czasów.
Przed budynkiem Muzeum znajduje się plac z podświetlanymi tabliczkami z nazwiskami Polaków zamordowanych za pomoc Żydom. Środek placu zajmuje płyta z inskrypcją – pomnik poświęcony pamięci żydowskich ofiar Zagłady i ich anonimowych polskich wspomożycieli. Na murze obok budynku Muzeum, z kolei, umieszczono tabliczki z nazwiskami pomagających Żydom mieszkańców Podkarpacia.
Powyżej budynku stworzono Sad Pamięci dedykowany Polakom, którzy w miastach, miasteczkach i wsiach całej przedwojennej Polski w czasie niemieckiej okupacji z narażeniem życia ratowali skazanych na zagładę Żydów. Tym samym Muzeum Polaków Ratujących Żydów, zaplanowane pierwotnie jako muzeum regionalne i w związku z tym ograniczone w ekspozycji wyłącznie do przykładów podkarpackich, zyskało pełniejszy wymiar, nawiązujący do jego obecnego, ogólnopolskiego, charakteru.


Źródła: Wikipedia, IPN
Oprac. (jot)

Fot. Krzysztof Kamiński

 

  • 0101
  • 0202
  • 0303
  • 0404
  • 0505
  • 0606
  • 0707
  • 0808
  • 0909