• krystyna_goldbergowakrystyna_goldbergowa

Dla syna Artura poufale: Kry. Nocami wiedli rozmowy o nowych książkach, wystawach i filmach, oboje byli nocnymi Markami, ona zmagała się niemal do końca z ciężką bezsennością. Dla bliskich przyjaciół: Krysiunia. Dla studentów dziennikarstwa UW (od 1972)zarezerwowany był nabożny zwrot: PANI REDAKTOR. A uwielbiała ich ulepiać, , przyjmowała w domu, znała sekrety, śledziła dalsze losy w mediach.

Zapamiętana zostanie z nieodłącznym papierosem, szklanką(!) mocnej herbaty (hektolitry) i dobrze zaostrzonym ołówkiem. Alzheimer zaczął jakieś cztery lata przed śmiercią nieubłaganie, choć  stopniowo, odbierać Jej świadomość, ale bardzo długo nie tknął nawyku perfekcyjnego adiustowania. Gdy zabrakło tekstów z wydawnictw, nadsyłane książki (lata całe była sekretarzem generalnym Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek) upstrzone były poprawkami. Powiedzieć, że jako redaktor  była perfekcjonistką, to mało.

Polonistykę ukończyła na UW w 1954, a dwa lata wcześniej przyjęto Ją do Książki i Wiedzy. Złote lata w zawodzie przypadły na pracę w Iskrach, w tandemie ze Zbigniewem Stolarkiem (1952 – 1984). To ten okres zapewnił Jej tytuł „matki polskiego reportażu”.

Nie było zasługującego na debiut książkowy reportażysty, który z Krystyną Goldbergową nie zawarłby znajomości, często „na wyłączność” i na dekady. Od Wańkowicza, Kapuścińskiego, Mularczyka, Janickiego, Fidlera, Wolanowskiego, po Schejnert, Strońską, Kirę Gałczyńską, wreszcie Torańską.

Miała ulubionych krakauerów: Jacka Stworę z Radia Kraków, Jerzego Lowella z Zycia Literackiego, Ewę Owsiany i Elżbietę Dziwisz z Gazety Krakowskiej.

Nikt tak jak ona nie miał wyczulonego ucha na środowisko. Jako kierownik  redakcji literatury reportażowej bezbłędnie orientowała się czy z tej mąki będzie chleb. Do historii reportażu podróżniczego przejdzie wymyślona przez tandem Stolarek i Goldbergowa, a pieczołowicie pielęgnowany przez Krysię cykl „Dookoła Świata” (200 tytułów). Po rozstaniu z Iskrami kontynuowała (reanimowała) go w Wydawnictwie Muza, wydając (i niekiedy zyskując przyjaciół) m.in. Centkiewiczów, Budrewicza, Baranowskiego i …Messnera.

Przed Muzą była jeszcze Krajowa Agencja Wydawnicza, ale serce krwawiło po opuszczeniu Iskier. Wspomnieniami wciąż do nich wracała. Choć nie mogła narzekać na brak propozycji. Miała swój cykl w Polskim Radiu, jurorowała licznym konkursom dziennikarskim, dużo publikowała (eseistyka, stałe cykle i felietony). Nie opuszczała ani jednej promocji książki reportażowej w Domu Księgarza. Zasuadała w Zarządzie Krajowego Klubu Reportażu.

Bezsenność miała  po części źródło w przeżyciach wojennych. Krysia dzieliła los cywilnej ludności ukochanej Warszawy. Potem przez  Pruszków z matką i siostrą bliźniaczką trafiła do Auschwitz -  Birkenau. Doktor Mengele, szczęśliwie, nie zdążył na nich prowadzić swoich eksperymentów. Potem jeszcze  Ravensbrück…

Na dodatek  wcześnie straciła matkę. W okolicznościach, które nabawiły ją urazu do dworców i peronów. Matka wpadła pod pociąg przez nieuwagę.

Sen odbierała  Krysi polityka, dojście do władzy PiS–u dla jej lewicowej duszy (nie mylić z partyjniactwem) było nie do zniesienia.

Krysia wiele zawodowych relacji przemieniała w trwałe i czułe przyjaźnie. Zwykła mawiać, że najbardziej sobie ceni te z mężczyznami, bo z nimi rozmowy są najciekawsze. To miało swoją cenę.  Ale spokojnie, Krysia miała głowę mocniejszą od niejednego z panów.

Bywała czarująca. Uwodziła ludzi... wdziękiem. I urodą. Pięknymi, długimi włosami niezmiennie upiętymi w kok. Dłońmi pianistki. Naturalnością. Makijaż to nie ona, najwyżej szminka. Lubiła się stroić. Miała krawcową, zamawiała sukienki, kostiumy i płaszcze. I buty na ul. Chmielnej, tuż obok domu. Nosiła kapelusze, ale nie jak mieszczka.

Prawdziwa Dama polskiego reportażu. O jakże będzie Jej brak w pejzażu Warszawy.

Halina Kleszcz

PS Przebogatą bibliotekę literatury faktu syn przekazał w dobre ręce Mariusza Szczygła. Wikipedia uświadamia jak bogaty dorobek po sobie zostawiła.