Chmara korników w Puszczy Białowieskiej może w ciągu miesiąca zabić świerk, liczący nawet sto lat. Kruche drzewa padają, zagrażają ludziom.

Wszystkiemu winne spotkania w alkowach

Puszcza Białowieska ma swe miejsce mocy. Ludzie odwiedzają je, spodziewając się, że do domów wrócą naładowani energią. Teraz jednak można stamtąd przywieźć, niechcący, coś lub raczej kogoś, kto ma siłę olbrzymią. Tak wielką, że powali nawet najpotężniejszego świerka. Taką moc, działając gromadnie, mają malutkie (około pół centymetra długości) chrząszcze, zwane kornikami drukarzami. W ciągu około miesiąca ich chmara potrafi zabić nawet stuletnie drzewo.

Jakie spustoszenie korniki mogą poczynić, widać już przy drodze prowadzącej do centrum Puszczy Białowieskiej: z Hajnówki do Białowieży. Po obydwu stronach tej trasy świerki leżą, jeden na drugim. Te, które jeszcze stoją, pozbawione są igieł. Zaatakowane przez korniki drukarze drzewa, znajdujące się blisko szosy, zostały ścięte przez leśników. Po to, by nie runęły na ludzi, na pojazdy. Już nieraz takie przypadki się zdarzały.

Teraz jednak sytuacja staje się jeszcze bardziej niebezpieczna. Nadleśnictwo Hajnówka zabroniło wchodzenia do lasów. Z uwagi na zagrożenie bezpieczeństwa publicznego związane z występowaniem znacznej liczby martwych drzew na terenie Nadleśnictwa, wprowadzony został zakaz wstępu do lasu – czytamy na stronie internetowej http://www.hajnowka.bialystok.lasy.gov.pl . Zakazem obowiązującym od 1 maja do końca 2016 roku objęte są m.in. szlaki zielony i niebieski

Leśnicy pragną ścinać i wywozić z lasu drzewa zaatakowane przez korniki. Przeciwni są temu przyrodnicy, których zdaniem Puszczę Białowieską należy zostawić w takim stanie, w jakim jest. Masowe rozmnażania się w nadmiarze różnych stworzeń zdarzają się od czasu do czasu i przyroda sobie z tymi zjawiskami radzi. Nie pozwolimy ciąć tej puszczy – mówią przyrodnicy, których spotkaliśmy na terenie Nadleśnictwa Hajnówka, na polanie, w pobliżu pociętych na kawałki pni świerków, przygotowanych do wywózki

Jak to się dzieje, że niewielki owadzik w kilka tygodni potrafi uśmiercić duże drzewo? Sam jeden nie dałby rady. Ale – nec Hercules contra plures. Wielu przeciwnikom nawet Herkules nie da rady…

Mechanizmy działania chmar korników drukarzy przedstawili nam Jarosław Krawczyk, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku oraz leśniczowie pracujący na terenie Puszczy Białowieskiej. W Nadleśnictwie Białowieża mówili o tym nadleśniczy Dariusz Skirko, zastępca nadleśniczego Tomasz Ginszt, inżynier nadzoru Andrzej Chrenowski, a także leśniczowie: Jerzy Glad Leśnictwa Nowe, Mariusz Agiejczyk Leśnictwa Grudki, starszy specjalista ds. edukacji leśnej Renata Krzyściak-Kosińska i Klaudia Formejster z Ośrodka Edukacji Leśnej „Jagiellońskie”.

Obecność korników w puszczy to rzecz naturalna – podkreślali nasi rozmówcy. Tym razem jednak przybrała ona skalę klęski ekologicznej. Jedyną metodą walki z tak katastrofalną liczbą owadów jest usunięcie porażonych drzew.

Dlaczego? Żeby przerwać rozmnażanie się korników, a przynajmniej zmniejszyć ich liczebność. Każda samica składa po 80 jajeczek 2 – 4 razy w ciągu roku. Do uśmiercenia jednego świerka wystarczy około 5 tysięcy korników. Niby dużo, ale są ich w Puszczy Białowieskiej miliardy.

Klęska powodowana przez korniki zaczęła się kilka lat temu, gdy decyzją Ministerstwa Środowiska zmniejszono pozyskiwanie drewna w puszczańskich nadleśnictwach. Dzisiaj jest to największa przeszkoda w walce z kornikami. Leśnicy pragną zmiany przepisów. Sprzeciwiają się temu przyrodnicy – o czym już wspominaliśmy. Według leśników, w latach 2012 – 2015 korniki drukarze zaatakowały ponad 400 000 świerków w Puszczy Białowieskiej. Zamarłe drzewostany zajmują ponad 40 000 hektarów. Rozmiary ataków korników pokazują nam nadleśniczy Nadleśnictwa Hajnówka Grzegorz Zenon Bielecki i zastępca nadleśniczego Andrzej Antczak. Mamy też okazję zobaczyć, jak las powinien wyglądać.

Jesteśmy w puszczy, kilkadziesiąt metrów od szosy Hajnówka – Białowieża. Pokotem leżą olbrzymie świerki; niektóre ścięte, inne złamane. Nagle, rozlega się trzask, potem chrzęst łamanych konarów. Około stu metrów od nas, runął olbrzymi świerk. Suchy, bez igliwia… Dlaczego drzewa tak szybko giną?

- Wszystko zaczyna się w tzw. alkowie… – jak wyjaśnia Jerzy Ługowoj, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Browsk. - Interesujące jest to, że korniki drukarze zlatują się do drzew osłabionych. Skąd się o nich dowiadują? Otóż, przekazują sobie wiadomości. Samica odnajduje świerk dogodny do zasiedlenia. Gdy go zidentyfikuje, wysyła sygnały; zaczyna się porozumiewać ze swymi pobratymcami, ale nie wzrokiem czy krzykiem. Wysyła dwa rodzaje feromonów (zapachów, substancji). Jeden oznajmia: znalazłam drzewo dobre do rozmnażania się. Drugi feromon, pokarmowy, sygnalizuje: znalazłam dobre miejsce do żerowania, zapraszam do restauracji, do zamierającego świerka, któremu pomożemy umrzeć w ciągu miesiąca, góra półtora.

Na jednego samca w „alkowie”, komorze godowej, przypadają 2 – 3 samiczki. Larwy się rozchodzą w chodnikach macierzystych. Ogromna liczba tych larw zatrzymuje metabolizm drzew, czyli przepływ wody ku koronom i soków do całego drzewa, co jest niezbędne do jego życia.

Czy jest możliwe, że korniki przylecą do świerków przy domach, na działkach? Wracając z lasu świerkowego, z Puszczy Białowieskiej z Miejsca Mocy, możemy takiego intruza przywieźć, niechcący.

– Jak najbardziej, korniki drukarze mogą zaatakować pojedyncze świerki w ogrodach – potwierdza nadleśniczy Jerzy Ługowoj. – Moi znajomi 30 lat temu posadzili srebrne świerki. Rok temu zostały zaatakowane przez korniki. Obok znajdowała się plantacja choinkowa i ona też już zamiera. Dodatkowo pojawiają się inni przeciwnicy tych drzew: czterooczak świerkowiec, lubiący wilgoć.

Zatrzymujemy się przy 200-letnim świerku, zabitym przez korniki, potem ściętym przez leśników. Obok są pułapki feromonowe. Zaglądamy do środka jednej z nich. Nadleśniczy Jerzy Ługowoj wysypuje zawartość zbiorniczka na swą dłoń. Nie ma tam ani jednego żywego kornika! Jakieś stworzonka jednak umykają…

– To przekraski mróweczki (na dłoni na zdjęciu) – wyjaśnia Jerzy Ługowoj. – Drapieżniki. Owady te składają jaja na żerowiskach korników. Z tych jaj wylęgają się różowawe larwy, napadające i pożerające larwy korników.

Czy więc przekraski wypowiedzą wojnę drukarzom? A może człowiek wykorzystałby te stworzenia do walki biologicznej, naturalnej z kornikami? Nie tak od razu. Rozwój przekrasków odbywa się później niż rozwój korników. Może więc sprawę ataku korników na Puszczę Białowieską pozostawić naturze – tak, jak chcą przyrodnicy?

Spotykamy się na trasie naszego przejazdu z leśnikami. Na polanie obok pociętych na kawałki pni, swój punkt widzenia na kornikowy problem przedstawiają nam Dariusz Świtała i Michał Janosz. Bardzo im się nie podoba to, co się w puszczy dzieje.

– Obserwowałem tutaj jarząbki – wspomina przyrodnik z Katowic, Dariusz Świtała. – Zrobiono wycinkę i jarząbków już nie ma. Musimy sobie zdać sprawę, że wiele rzeczy możemy naprawić; ustawy zmienić. Natomiast jeśli wytniemy puszczę, to jej nie odtworzymy. Raz popełniony błąd, który obecny rząd usankcjonował, to błąd, który może być nieodwracalny.

Kazimierz Netka

Fot. Kazimierz Netka

  • 0101
  • 0202
  • 0303
  • 0404
  • 0505
  • 0606
  • 0707
  • 0808
  • 0909
  • 1010
  • 1111
  • 1212
  • 1313
  • 1414
  • 1515