W 1961 roku kopalnię zamknięto. Ponownie otwarto, ale już tylko jako trasę turystyczną, w roku 1996, po pięciu latach przygotowań. Powstała spółka z o.o., w której 30% udziałów miała gmina,a resztę 12 akcjonariuszy, biznesmenów, głównie specjalistów w dziedzinie górnictwa, którzy mieli nadzieję, że w kopalni da się jeszcze wydobywać złoto. Spółka poszukiwała nie tylko złota, ale i przewodników do oprowadzania po trasie turystycznej. Ktoś zgłosił Elżbietę Szumską.
Szaleństwa bizneswoman
Elżbieta Szumska, podobnie jak mąż, skończyła technikum weterynaryjne. Przez rok pracowała w zawodzie.
- Później – jak opowiada – przydawały się te umiejętności w gospodarstwie. Mąż dodatkowo skończył kurs inseminatora, więc żartował, że jest ojcem wielu cielaczków. Czasami zdarzały się bardzo trudne porody i sąsiedzi prosili o pomoc.
- Mama była znana – opowiada Marta Adamiak, z domu Szumska – przez lata prowadziła w Ząbkowicach Śląskich sklep z garniturami. Robiła tam całe show. Miała bardzo wielu klientów. Któryś zobaczył w niej przewodniczkę. Kiedy mama weszła w tę dziurę w kopalni, to się w niej zakochała.
Została przewodniczką, ale gdy usłyszała, że spółka chce zamknąć kopalnię, bo jednak złota nie dało się już wydobywać i nie było oczekiwanej dywidendy, ubłagała udziałowców, żeby nie zamykali kopalni, tylko ją jej wydzierżawili. Udziałowcy chcieli 200 tys. zł rocznie z tytułu dzierżawy.
- To był bardzo trudny czas dla całej naszej rodziny – przyznaje Marta. - Pochodziłyśmy z rodziny rolniczej. Tata do dziś prowadzi gospodarstwo. Mieliśmy 100 hektarów. Dopłacaliśmy do kopalni z tych stu hektarów. W pewnym momencie znawcy górnictwa zaczęli wyprzedawać swoje akcje. Gdy mama o tym się dowiedziała, postanowiła kupić wszystkie akcje i zostać właścicielką kopalni.
Chodziła od banku do banku z biznesplanem i prośbą o 650 tys. zł kredytu. Wtedy, w 2001 roku to było mnóstwo pieniędzy. Wszyscy pukali się w czoło.
Pani Elżbieta, kobieta przed czterdziestką, była jednak nieugięta, miała wizję przyszłości kopalni i w końcu znalazł się człowiek, który dał jej szansę – PKO BP udzieliło jej kredytu. Musiała go spłacić w ciągu pięciu lat. Państwo Szumscy zastawili wszystko: dom, ziemię, samochody, nawet krowę Brygidę. Dziadek w 2001 roku dostał 200 tys. zł odszkodowania za zsyłkę na Syberii i pożyczył synowej.
- Jak by trzeba było – żartuje Marta – to pewnie zastawiliby nawet nasze nerki, moje i siostry, ale obie mamy obie nerki. Kredyt spłacony został o czasie, w sumie mama oddała bankowi ponad milion złotych. Mama ma nosa do ludzi. Zaraziła tym szaleństwem wszystkich.
Góry absurdów
Gmina nadal ma 30% udziałów w spółce, ale kopalnię de facto prowadzi firma Aurum Elżbieta Szumska. Burmistrz nałożył na Szumskich podatek od nieruchomości do 80 metrów wgłąb ziemi. Prawo nie regulowało takich kwestii, jak podatek od tego, co pod ziemią. Teraz Szumscy jako podlegli Wyższemu Urzędowi Górniczemu razem z innymi kopalniami pracują nad tymi kwestiami prawnymi.
Wcześniej jednak mieli zapłacić 2,5 mln zł rocznego podatku oraz 7 mln podatku za pięć lat wstecz i to w ciągu siedmiu dni. To wydawało się absurdalne. Przez 10 lat procesowali się z burmistrzem w sądach. I to nie był jedyny absurd, z jakim musieli się zmierzyć.
Góry Złote
Dziś hasło turystycznej perły, jaką jest Kopalnia Złota, brzmi: Obiecujemy Wam Złote Góry! Wszak Złoty Stok otaczają Góry Złote. Tu wszystko jest złote, łącznie z uliczką, która prowadzi do kopalni. Pani Elżbieta od początku miała konkretne wizje rozwoju kopalni, więc poza pierwszą krótką trasą turystyczną powstawały nowe obiekty do zwiedzania. Dziś jest to Sztolnia Gertruda, Sztolnia Ochrowa, Mennica, Średniowieczna Osada Górnicza (a w niej Ścieżka Strachu i spotkanie z Katem), Muzeum Górnictwa, stworzono też platformę widokową na podziemny wodospad (na 8 m wysoki).
Każda inwestycja pod ziemią kosztowała o wiele drożej niż jakiekolwiek inwestycje na ziemi, ponieważ wymagała przestrzegania szczególnych reguł bezpieczeństwa. Projekty i wykonanie mogło być powierzane tylko osobom z odpowiednimi uprawnieniami, a więc i wysokimi kwalifikacjami. Jednak dzięki wysokim nakładom na inwestycje dziś są dostępne dla turystów dwa obiekty hotelowe (Auroom na 56 miejsc noclegowych, Sport Kompleks na 56-60 miejsc i Pensjonat Złoty Jar na 50 miejsc), jedyny na ziemi ząbkowickiej Camper Park, ogólnodostępne boiska typu „orlik” ze sztuczną nawierzchnią i bieżnią lekkoatletyczną, pełnowymiarowe boisko do piłki nożnej, wiatka z miejscem na ognisko i grill, restauracja, bar i mnóstwo atrakcji, jak np. płukanie złota, wybijanie złotych monet, odlewanie złotej sztabki, podziemny spływ łodzią, pole diamentowe, czyli zabawa w poszukiwanie cennych minerałów w ziemi. Jest sklepik z pamiątkami i księgarnia.
Güttlerowie i inni
Stara Cechownia, w której górnicy pobierali ubrania i żetony z numerkami przed zejściem pod ziemię, po zamknięciu kopalni zamieniona została przez gminę na budynek mieszkalny. Właścicielka chcąc nim dysponować, musiała kupić lokatorom mieszkania. Z najstarszą mieszkanką był największy kłopot, ale i ją udało się w końcu namówić do przeprowadzki. W budynku powstało Muzeum Górnictwa i Historii Złotego Stoku. Zgromadzone są w nim sprzęty i stroje górnicze, narzędzia pracy i akcesoria, ale też dawne sprzęty domowe – żelazka na duszę, stara pralka, radio, porcelana itp. Jednym z eksponatów jest śmigło samolotu Fokker Dr. 1, z którym Wolfgang Güttler został pochowany.
Muzeum to oczko w głowie właścicielki. Jej pasją stała się historia kopalni, Złotego Stoku, ludzi, związanych z tymi miejscami. Razem z Piotrem Romanowskim napisała książkę „Güttlerowie. Opowieść o ostatnich właścicielach Kopalni Złota", wydała książkę Piotra Romanowskiego „Krwawy Pies ze Złotego Stoku” i „Reichenstein – niezapomniana ojczyzna po trzydziestu latach" oraz jedną z książek córki.
Piotr Romanowski jest honorowym dyrektorem muzeum. Mieszka w Anglii, ale jego dziadek mieszkał w Złotym Stoku, był górnikiem i jako dziecko często spędzał wakacje u dziadków.
Pani Elżbieta sama odnalazła wnuczkę Gertrudy, patronki jednej ze sztolni, Barbarę Güttler, mieszkającą w Holandii. Zaprzyjaźniły się. Kiedy Barbara Güttler zmarła bezpotomnie, cała rodzina Szumskich pojechała na jej pogrzeb. Wtedy okazało się, że zmieniła testament i wszystko, co jeszcze związanego z kopalnią miała, przekazała Elżbiecie Szumskiej i Piotrowi Romanowskiemu.
Kilka lat temu Kopalnię Złota odwiedził ponad 70-letni Niemiec, który szukał swoich korzeni. Trudno było coś ustalić, ale dociekliwa Elżbieta Szumska odtworzyła historię tego pana. Otóż zaraz po wojnie Emilia Horodecka miała dziecko, prawdopodobnie z gwałtu, zaniosła jej rosyjskiemu komendantowi. Dziecko zaadoptowała niemiecka rodzina. Wychowała chłopca jak rodzonego syna. Nie miał pojęcia, że to nie są jego biologiczni rodzice. Pani Elżbieta długo wahała się czy zdradzić gościowi z Niemiec, który mówił tylko po niemiecku i był przekonany, że jest Niemcem, prawdziwą historię jego pochodzenia. Koniec końców wyznała mu prawdę, że jest Polakiem, przynajmniej w połowie.
Ich przeznaczenie to kopalnia
Aurum Elżbieta Szumska zatrudnia dziś 150 osób, spółka dodatkowo pięciu pracowników, jednak to przede wszystkim firma rodzinna. Pani Elżbieta jest właścicielką, pracują tu jej córki: Marta, która skończyła turystykę i hotelarstwo, a teraz jeszcze studiuje ratownictwo medyczne, bo w kopalni zawsze może to się przydać, poza tym jest strażaczką i jeździ z OSP na akcje; Małgorzata, która skończyła Wydział Lalkarski na Akademii Sztuk Teatralnych we Wrocławiu, jest pisarką, autorką m.in. „Zielonej sukienki. Przez Rosję i Kazachstan śladami rodzinnej historii”, „Twarze tajfunu. O poszukiwaniu szczęścia na Filipinach", a w najbliższym czasie ukaże się jej „Uważnik turystyczny”. Młodszy od sióstr Jacek również od 19. roku życia pracuje w Kopalni Złota. Skończył technikum gastronomiczne, jest z zawodu kucharzem, na terenie kopalni prowadzi małą gastronomię (gofry, fastfoody). Kuzyn Wojtek jest mincerzem, w mennicy wybija dukaty z wizerunkiem św. Krzysztofa, na wzór oryginalnych dukatów średniowiecznych. Więcej krewnych jest zatrudnionych w kopalni.
Małgosia miała zaledwie 20 lat, gdy pojechała bez wiedzy rodziców na Syberię szukać rodzinnych śladów. Dobrze wiedziała, że rodzina nie chciałaby jej samej puścić. O eskapadzie wiedziała tylko babcia ze strony taty. Tymczasem podróżniczka znalazła tam tyle tropów rodzinnych, że napisała o tym swoją pierwszą książkę. Dziadkowie Marty, Małgosi i Jacka ze strony ojca pochodzą z Wilna Dziadek jako wojskowy od początku wojny walczył, podczas okupacji i po wojnie walczył w partyzantce w lesie. Na początku lat 50. Rosjanie wygarnęli dziadka i skazali na śmierć, później wyrok zmienili na dożywocie. Trafił do obozu w Kazachstanie, gdzie pracował w kopalni. Miał tam zostać do końca życia. Jego żonę z całą rodziną zesłali na Sybir, do Mokruszy koło Kańska. Tam babcia pracowała w szpitalu. Po śmierci Stalina została zwolniona i mogła pojechać do Kazachstanu szukać dziadka. Trafiła do obozu, w którym postawiono jej warunek: jak rozpozna męża, to będzie mogła go zabrać. Maszerowało przed nią 20 tysięcy wynędzniałych, brudnych, chudych górników, jeden podobny do drugiego. Każdy patrzył w jej stronę. Zobaczyć kobietę to było wydarzenie. Nagle w tłumie zobaczyła rozpromienioną uśmiechem twarz. - To mój mąż – krzyknęła. W ten sposób rozpoznała i uratowała dziadka. I tak historia zatoczyła koło, że potomkowie znowu pracują w kopalni. Marta śmieje się, że kopalnia to przeznaczenie rodziny Szumskich.
Per aspera ad astra (Przez trudy do gwiazd)
W restauracji Kuźnia Smaków jedną ze ścian zdobią zdjęcia dwunastu uśmiechniętych kobiet, okolone tytułem Księżniczki Gastronomii. To kucharki, które serwują pyszne, domowe jedzenie.
- Kiedyś szefem kuchni był Janusz – opowiada Marta – marzył o własnej restauracji. Otworzył taką a nas zostawił w trudnej sytuacji. Dziewczyny stwierdziły: Poradzimy sobie. No i radzą sobie. Okazało się, że Janusz tylko się na nie darł. Nie chciały żadnego więcej szefa kuchni. Każda z nich w czymś się specjalizuje, coś robi najlepiej i w ten sposób dzielą się pracą.
Przyjeżdża do nich Kurt Scheller, znany szwajcarski szef kuchni i krytyk kulinarny, ściska się z nimi, całuje i chwali jedzenie. Podobnie wielu innych uznanych szefów kuchni odwiedza restaurację. W ubiegłym roku Kuźnia Smaków otrzymała nagrodę ogólnopolskiego konkursu WIKTORIA Znak Jakości Przedsiębiorców.
- Byłam z naszymi Księżniczkami Gastronomii na wręczeniu nagród – opowiada Elżbieta Szumska – wtedy po raz pierwszy usłyszałam o nagrodzie imienia Wokulskiego, a ja zawsze kochałam Wokulskiego i nie cierpiałam Izabeli Łęckiej za to, że go nie chciała. Zamarzyła mi się wtedy ta nagroda. No i w tym roku to marzenie się spełniło.
W Starej Kruszarni, która długo po zamknięciu kopalni stała pusta, nowe życie tchnęło otwarcie sali weselnej i konferencyjnej w 2017 roku. Od tego roku Stara Kruszarnia działa też jako pizzeria i restauracja. Przepisy na pizzę czerpie prosto z Neapolu.
Kuchnia nastawiona jest na ograniczenie zużycia plastiku. Wodę pije się tu filtrowaną a nie z plastikowych butelek. Wszystkie dania przygotowywane są z wysokiej jakości produktów. Stosowana jest segregacja odpadów. Ograniczane jest spożycie mięsa wieprzowego i wołowego, preferowana zaczyna być dziczyzna.
Kopalnia pomysłów
Kopalnię Złota odwiedza rocznie około 350 tys. turystów. Sztolnia Ochrowa ma 160 tys. turystów rocznie, Osada Górnicza 150 tys. Przyjeżdżają wycieczki szkolne, grupy sentymentalne z Niemiec, poszukujące swoich korzeni, turyści indywidualni. Zwiedzanie nie jest tanie – Bilet Złoty kosztuje 78 zł, ulgowy 58 zł, Bilet Srebrny odpowiednio 65 zł i 52 zł, Bilet Brązowy 59 zł i 48 zł – ale każdy z nich obejmuje odpowiednio bogaty program zwiedzania, bogatszy program lub najbogatszy. program. Wycieczki szkolne z terenu gminy mają wstęp bezpłatny, podobnie dzieci do lat 4.
- Społeczeństwo Złotego Stoku nadal ma negatywny stosunek do nas – zdradza Marta – panuje zawiść. Poszukujemy pracowników, jednak chętnych stąd nie ma. Marzymy, żeby w mieście powstały ze dwa hotele, bo nie mamy już gdzie kłaść i karmić turystów. Miasto w żaden sposób nie wykorzystuje atrakcji turystycznej, jaką jesteśmy. Jedynie pan z Wrocławia wybudował obok park linowy.
Pandemia była bardzo trudnym czasem dla Kopalni Złota. Trzeba było płacić pensje, ZUS, rachunki za prąd, gaz itd. a dochodów nie było. Z rządowej tarczy firma dostała 1 mln zł. Niestety nie mogła z tych pieniędzy pokrywać bieżących wydatków, więc przeznaczyła je na remont restauracji.
W czasie majówki Kopalnię Złota odwiedza nawet 4 tys. turystów dziennie.
- Jesteśmy wtedy niewydolni – przyznaje Marta. - Dlatego wprowadziliśmy funkcję Tajemniczego Klienta. Mama staje na zmywaku, ja sprzedaję bilety i wtedy słyszymy, co naszych gości denerwuje, co im przeszkadza, Tajemniczy Klient mówi nam, co turystów boli.
Trudno się dziwić, że właścicielka pracująca z taką pasją i oddaniem zdobyła wiele prestiżowych nagród – zarówno jako wyjątkowa kobieta, jak i jako firma. W 2022 roku Forbes Woman uznał ją za jedną ze stu najbardziej wpływowych kobiet. W tym roku została laureatką Nagrody im. Wokulskiego ogólnopolskiego konkursu WIKTORIA Znak Jakości Przedsiębiorców.
Dorota Frątczak