Moglibyśmy dodawać jeszcze wiele podobnych określeń. Bo taki naprawdę był. I już go nie ma. Pożegnaliśmy Zygmunta na tarnowskim cmentarzu 18 marca 2021 r. Grono koleżeńskie z Krajowego Klubu Reportażu reprezentowali: Marek Baran i Krzysztof Kamiński, ale wiadomość o odejściu Kolegi z Tanowa dotarła do wszystkich, niezależnie od miejsca zamieszkania, więc duchowo w tym pożegnaniu na zawsze uczestniczyliśmy w liczniejszym gronie.
Miałem szczęście pracować dobrych kilka lat ze śp. Zygmuntem w Dzienniku Polskim. Potem wiele razy spotykaliśmy się podczas sesji Krajowego Klubu Reportażu. Dwie czy trzy zorganizował sam w Tarnowie, dzięki czemu byliśmy m.in. na Polskim Biegunie Ciepła (to miejsce to właśnie patent Zygmunta). Towarzyszyłem mu w wielu wyprawach reporterskich. Imponował mi wynajdowaniem tematów i postaci, jakich wielu kolegów po piórze nawet by nie zauważyło. Takich ludzi tematy na reportaż nazywał „pasażerami trzeciej klasy”. Byli to skromni, prości ludzie, jacy nigdy by nie trafili na pierwsze strony gazet. Dzięki jednak mistrzowskiemu opisaniu piórem Zygmunta, stawali się właśnie takimi.
Powinien uczyć pisania felietonu i reportażu. Niejeden zresztą młodszy kolega brał przykład z jego warsztatu. Wiem, że zawsze miał wielkie grono przyjaciół. Wrogów, jeśli miał, to tylko z powodu pisania o nich prawdy. Był z natury pozytywnie nastawiony do ludzi i świata. Zapamiętamy go wesołego, podczas sesji reporterskich zabawiającego nas opowieściami ze swojej codziennej pracy. A miał co opowiadać. Odtąd już go nie posłuchamy. Nie przyjedzie na naszą sesję. Nie napisze zaskakującego reportażu, kąśliwego felietonu, książki o niezwykłych ludziach. I w ogóle….
                                  

     Krzysztof Kamiński   
             Fot. Artur Gawle